czwartek, 16 czerwca 2016

17.

*15 lat później...*

Ja z Justinem jesteśmy szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci..Chris również znalazł sobie drugą połówkę. Kocham nasze dzieci, Justina i całe moje życie. Kocham budzić się każdego dnia obok niego, słyszeć piski moich dzieci w moim domu. To cudowne. Jestem niesamowitą szczęściarą mając ich. Są moją siłą na każdy nowy dzień. I pomyśleć, co by było gdybym te kilkanaście lat temu nie pojechała z Justinem i Chrisem na wakacje.....

Koniec..

niedziela, 5 stycznia 2014

16.

*Oczami Sophie*
Kolejne dni mijały spokojnie. Ja z Justinem jesteśmy szczęśliwi. Nad jeziorem jest cudownie. Chłopcy świetnie się bawią. Wszyscy są dla siebie mili. Jak w raju. Pomimo tego ,że pogoda robi się już powoli nie za dobra to i tak my tryskamy niezłą energią. Jak na kolejce górskiej. Dzisiaj siedzimy w namiotach. Dlaczego? Tak jak mówiłam. Pogoda nie jest Bóg wie jaka dobra. Chociaż teraz się przyjrzeć to jest jeszcze gorsza. Chyba zbiera się na burze. Nigdy się nie bałam burzy. Nigdy wtedy kiedy byłam w domu. Teraz jestem pod cienkim namiotem i nie zapowiada się aby było okej. Chłopcy chyba są razem u Chaza. Tak sądze po ich śmiechach dochodzących właśnie z jego namiotu. Pewnie się świetnie bawią. Zostawili mnie samą. Dobra ,dobra. Sophie. Nie zwalaj na nich ,bo sama tutaj zawiniłaś. Chciałaś podobno poczytać książke czy się przespać. A teraz siedzisz w jakimś namiocie którego zaraz prawdopodobnie już nie będzie ,bo wywieje go na inny świat. Nagle przez namiot doszło dziwne jasne światło,a zaraz po nim jeden wielki grzmot. Czy przeżyję? Sama cholera nie wiem. Chcę się teraz do kogoś przytulić. Zakryłam się kocem, założyłam słuchawki i próbowałam się uspokoić. Niestety nie mogłam. Świadomość tego ,że jest ta cholerna burza zabija mnie od środka. 10 minut już trwa ,a ten namiot zaraz wyrwie. Zacisnęłam zęby i oczy. Zaczęłam płakać. Nie wyjdę teraz na dwór ,bo będzie jeszcze gorzej. A inaczej do chłopców nie przejdę. Głupia karma. Po co ci Sophie było jakieś chore czytanie książki czy odpoczywanie?! Teraz masz bardzo ciekawą wojnę z burzą. Tylko nie zapowiada się abyś ty wygrała.
Usłyszałam jak ktoś otwiera namiot. Nie zauważyłam kto ,bo było za ciemno. Poczułam męskie perfumy. Justina? Sama nie wiem. Ta osoba położyła się koło mnie i przytuliła do siebie. Już wiem. Jestem bezpieczna. To Bieber. Nareszcie mnie ktoś uratował.
- Nie płacz Sophie, już jestem. Ciii..- próbował uspokoić mnie Justin. Trochę mu się udało.
- Skąd wiedziałeś ,że się boję? - zapytałam podnosząc głowe do góry. Chłopak się zaśmiał, wytarł moje mokre policzki i pocałował w czoło,jeszcze bardziej przyciągając mnie do siebie. O ile to w ogóle możliwe.
- Wiedziałem ,że płaczesz. Poczułem to. - szepnął mi do ucha. Teraz już się totalnie uspokoiłam. Westchnęłam i powoli zasypiałam...
- Obiecaj mi ,że zostaniesz tutaj ze mną..
- Obiecuje.
- Na pewno? - zapytałam jeszcze niepewna.
- Na pewno. Zaufaj mi. - pocałował mnie i w końcu zasnęłam. Jestem przy kimś, kogo kocham. Jestem przy nim.
Obudziłam się. Tak. Te perfumy. Jest tutaj. Nie zostawił mnie. Podniosłam głowę myśląc ,że Justin śpi. Jednak nie spał tylko patrzył się na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha. Uśmiechnęłam się również do niego.
- Jesteś taka słodka kiedy śpisz. - uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek. Podziękowałam i podniosłam się. Burza już minęła. Ale zimno było. Wstałam i zaczełam szukać jakiejś bluzy z długim rękawem. Okazało się ,że na wierzchu jest tylko Justina, reszta jest pod walizką. Czyli musiałabym zacząć Bóg wie jakie szperanie. Założyłam tą bluzę. Spiełam włosy i wyszłam z namiotu,a Justin zaraz za mną. Było strasznie pochmurno. Ruszylismy w stronę namiotu Chaza. Nie myliłam się. Siedzieli właśnie tam. Dokładniej to leżeli i gapili się w telefony. Położyłam się pomiędzy nimi i wtuliłam się w poduszkę. Justin usiadł.
- I jak, przeżyliście? - zapytał Justin nie odwracając wzroku od telefonu. Kolejny maniak włączył swoje maniakowanie. Ygh.
- Jasne. A nasza księżniczka pewnie srała? - zaśmiał się Beadles. Chciałam wstać i walnąć go tą poduszką.
- Cicho tam. Masz z tym jakiś problem? - powiedziałam jakbym była Bóg wie jaka chamska. Chłopcy już się zamknęli. Pomimo tego,że troche spałam, przez tą pogode jeszcze bardziej chciało mi się spać. Dlatego nie zwracając już uwagi na nich, zasnęłam. Po raz drugi w tym dniu.

Obudził mnie Justin swoimi pocałunkami.
-Czemu mnie budzisz? - zapytałam.
- Musiałem Cię jakoś obudzić. Dlatego zacząłem Cię całować . - uśmiechnął się łobuzersko. Jak ja to kocham.
- Ale dlaczego? - powtórzyłam pytanie.
- Halo, może czas coś zjeść? Jest 15 skarbie. - uśmiechnął się i pomógł mi wstać. Nawet się nie ogarniałam. Ciągle miałam na sobie bluzę Justina. Poszliśmy na stołówkę. Siedział już tam Chris oraz Chaz. Gdy jedliśmy spaghetti nagle zauważyliśmy ,że właściciel szykuje się do przemówienia. Ciekawe co będzie mówić...
- Witajcie! Pamiętacie tą świetną zabawę przy ognisku urządzoną przez Justina Biebera i jego przyjaciół? Na pewno. Chcieliśmy teraz znów chcemy przypomnieć wam jak się dobrze poznać i bawić. A więc przejdę do rzeczy. Jutro o godzinie 18.30 zacznie się tutaj niesamowita impreza. Będzie didżej, fajne światła. Odbywać będzie się to tutaj. Mam nadzieję ,że będziecie mieli chęci aby się zabawić, więc serdecznie was zapraszam. - dokończył i uśmiechnął się. Byliśmy równie dobrze ucieszeni tak jak on. Gdy skończyliśmy posiłek ,wyszliśmy ze stołówki i ruszyliśmy do namiotów.
- Hej, chłopaki. Ja idę się umyć. Potem się spotkamy,okej? - uśmiechnęłam się do nich i pocałowałam Justina. Musiałam się ogarnąć. Za pewne śmierdziałam jak dwa skunksy ,a moja twarz wyglądała jak ala zombie. Wyciągnęłam z walizki bardzo obcisłe ,czarne jeansy, szarą bluzę zakładaną przez głowę, wyciągnęłam bieliznę oraz vansy , wzięłam kosmetyczkę i wyszłam z namiotu do łazienki. Gdy umyłam się i wysuszyłam głowę, ubrałam się, nałożyłam korektor,puder i tusz do rzęs. Umyłam zęby, wyszłam z łazienki i położyłam się w namiocie. Przypomniało mi się ,że miałam iść do chłopaków. Gdy już miałam wyjść ,zadzwonił mój telefon. Na ekranie widniał napis 'Mama'
- Hej córeczko. - usłyszałam kobiecy głos.
- Hej mamo.
- Jak tam jest? Fajnie? Nie za zimno? Nie jesteś chora? Masz wszystko? Dobrze się bawisz?- wypytywała się niemalże o wszystko. Tak. Opiekuńcza mama.
- Mamo, nie martw się. Jest cudownie, mam przy sobie przyjaciół i jest wszystko okej. Poznałam fajnego chłopaka, przyjaciela Chrisa i Chaza.  Jeszcze raz, nie martw się. Buźki. Kocham Cię. Pa! - tak naprawdę nie chciałam dłużej przeprowadzać z nią rozmowy. Poszłam do chłopców.
- Czy wy naprawdę nie umiecie wytrzymać 5 minut bez telefonów? - powiedziałam sama gapiąc się w niego. To było trochę dziwne. Wszyscy na telefonach,wow.
- Oj tam, marudzisz kotek. - zaśmiał się Chris. Często tak do mnie mówił.
- Co ty powiedziałeś? - zobaczyłam minę Justina. Był lekko podenerwowany .
- Uspokój się ,bro......- chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Justin się na niego rzucił z pięściami. Trochę się bałam ,że to może się źle skończyć. Chaz próbował razem ze mną ich od siebie oderwać.
- JUSTIN DO CHOLERY JASNEJ! Posłuchaj mnie! Chris mówi tak czasami na mnie, ale to nic nie znaczy. - krzyknęłam do Justina. Uspokoił się. Patrzył się dziwnie na Christiana,jakby żałował ,że wql zaczął.
- Naprawdę? - spojrzał na mnie i na niego. - Okej. Przepraszam Christian. Jestem po prostu przewrażliwiony, bo za bardzo kocham Sophie. - uśmiechnął się do niego Beadles.
- Rozumiem to. - zaczęli się śmiać. Uwielbiam ich. Justin przysunął mnie do siebie i pocałował w nos. .
- Kocham Cię , Sophie.
- Ja Ciebie bardziej, Justin. - kocham go ponad życie. Naprawdę, to moja pierwsza prawdziwa miłość. Cieszę się ,że spotkałam Justina. Pomimo tego,że na początku za nim nie przepadałam. Kocham go.

***
Kolejny rozdział od tak dawna, eh.




środa, 17 lipca 2013

15.

*Oczami Sophie*
Usiedliśmy na ławce w okół różnych roślin i fontanny. Justin nie spuszczał ze mnie wzroku. Ciągle się uśmiechał. Peszyło mnie to trochę ale postanowiłam ,że nie będę sobie z tym nic robić. Bieber złapał mnie za rękę masując ją.
- Posłuchaj. Nie wiesz jak się czuję. Jesteś dziewczyną na którą nie czekałem nigdy ,ponieważ byłoby to za idealne. Dziewczyną o której nawet w snach nie marzyłem. Jesteś osobą którą kocham z całego życia. Można powiedzieć ,że to szczenięca miłość. Dlaczego? Ponieważ to dzieje się za szybko. Ale nie wytrzymałbym bez Ciebie ani dnia dłużej. Potrzebuje cię przy sobie. Znamy się chory tydzień. To naprawdę jest szalone. Wiem to. Ale potrzebuje Cię. Mam nadzieję ,że ty czujesz to samo. Nigdy nie widziałem cudowniejszej dziewczyny od Ciebie. - po tych słowach uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Zachciało mi się płakać. Płakać z tego cholernego szczęścia.
- Justin. To co powiedziałeś było cudowne. Kocham Cię całym sercem. Myślałam ,że to będą zwykle wakacje. Zero miłości i tylko przyjaźń. Myliłam się. Cholernie się myliłam. Nigdy nie byłam aż tak szczęśliwa. Trudno mi się do tego przyznać...ale jesteś moim pierwszym facetem. Pierwszym ,a już tak cudownym. - szepnęłam i zakryłam twarz. Było mi głupio. Cholernie głupio. Justin pewnie miał z million dziewczyn i wiedział o co chodzi. A ja? Moim jedynym chłopakiem był Lenny w podstawówce. Nie różniliśmy sie niczym.Tylko ubraniami. On nosił aparat, ja nosiłam aparat. Raz się pocałowaliśmy. To było beznadziejne. Od tamtej pory nigdy nie chciałam mieć chłopaka. A jednak. Nawet nie przemyślałam tego dobrze. A już podjęłam decyzje. Kocham Justina i nie chciałabym innego chłopaka. Nie obchodzi mnie to ,że jest sławnym gwiazdą czy ,że ma pełno pieniędzy. Ma cudowne serce, a to jest ważniejsze od bycia sławnym i pieniędzy.
- Nie. Proszę. Nie wstydź się. Przynajmniej przy mnie. Ja też Cię kocham z całego serca. Wiem ,że nie kochasz mnie za moje pieniądze, sławę czy umięśniony tors. Skąd to wiem? Czuje to w sercu. To nic ,że nie miałaś nigdy chłopaka. To nie czyni Cię gorszą. Tylko jeszcze bardziej lepszą. Wiadomo ,że nie jesteś puszczalską tylko czekasz na jedynego. A ja . - przerwał jakby bał się to wydusić z siebie.
- A ty? Nie bój się mnie Justin. - szepnęłam do niego i uśmiechnęłam się. Bieber się przybliżył do mnie ,objął mnie ramieniem.
- A ja chciałbym być tym jedynym.- powiedział prawie nie słyszalnie lecz to usłyszałam. Sercem. W tym momencie wyciągnął czerwoną jak krew różę.
- Jest cudowna Justin. - uśmiechnęłam się. Posadził mnie na kolanach. Patrzyliśmy na cudowne pary przechadzające się po parku. Nie ważne czy to były młode pary, czy strasznie stare które za pewnie przeszły dużo. To były tak samo kochające się pary. Uwielbiałam na takie osoby patrzeć. Chciałam się popatrzyć dalej ale Justin ściągnął mnie ze swoich kolan wyrywając mnie z marzeń. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do fontan.Usiadłam na brzegu patrząc się na moją różę od Justina. On gdzieś zniknął. Chciałam się już odwrócić kiedy poczułam mokre ręce na mnie. Był to właśnie on. Kto? Mój książe. Jedyny. Na zawsze. Podniósł mnie jak swoją żonę i nagle byliśmy w wodzie. Justin był zamoczony. Ja nie. Trzymał mnie ciągle. Woda z fontann chlapała nas. Postawił mnie na płytkiej wodzie. Śmiałam się z Justina w niebo głosy. Chlapał się w tej wodzie jak szalony. Biegałam za nim jakbym była nie wiadomo kim. Zachowywaliśmy się jak chore dzieci które nie obchodziło to , że jesteśmy mokrzy po pas czy ,że jesteśmy w miejscu publicznym. W pewnym momencie zgubiłam Justina. Rozglądałam się za nim. W końcu ktoś zakrył mi oczy swoimi rękami. Wiedziałam ,że to Justin. Obróciłam się w jego stronę ,a on w tym momencie pocałował mnie. Wziął mnie na ręce i wyszliśmy z wody. Byliśmy cali mokrzy. Ciągle się śmialiśmy.
- Haha. Justin. To było cudowne !- uśmiechnęłam się do niego. Pocałował mnie w usta. Po chwili pogłębił pocałunek i już tkwiliśmy w namiętnym pocałunku. Nasze języki toczyły wojnę. Po kilku minutach całowania odessaliśmy się od siebie zdyszani. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do wyjścia.
- Było cudownie. Dziękuję Ci jeszcze raz. Kocham Cię. - uśmiechnęłam się gdy już wyszliśmy z alejki.

***
Nie jest długi,ale no cóż.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

14.

*Oczami Sophie*
Po wyjściu ujrzałam największy obiekt w jakim kiedykolwiek byłam. Był niesamowity. Na wejściu stała butka z biletami. Do środka wchodziło się przez dżunglę. Na prawo znajdowało się bardzo duże muzeum muzyczne. Natomiast na lewo był nasz wymarzony park linowy,a obok niego kawiarnia. Można również było pospacerować czy pojeździć na rowerach. Było jeszcze mnóstwo, ale to mnóstwo innych rzeczy które mieliśmy zamiar zwiedzić.
- Chodźcie kupić bilety. - powiedział Justin. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do butki. Chłopcy zamówili bilety.
- Gdzie najpierw mamy zamiar się  udać? - zapytałam gdy odeszli od budki.
- Możemy iść po kolei. Czyli najpierw muzeum, później sala z figurami woskowymi, aleja i na końcu park linowy i restauracja. - odpowiedział Christian patrząc się na plan. Postanowiliśmy trzymać się tej wersji i ruszyliśmy do muzeum muzycznego.Doszliśmy do turystów idących również w tą samą stronę co my. Na wejściu przywitał nas przewodnik. Zaczęliśmy zwiedzanie. Pan James, ponieważ tak się nazywał opowiadał o różnych artystach związanych z danym sprzętem. Zerknęłam na Justina. Był taki zapatrzony w to wszystko. Ciekawy nowych wiadomości. Słuchał jak nikt inny. Dokładnie przyglądał się różnym instrumentom. Doszliśmy do Michaela Jacksona. Na nim zatrzymaliśmy się na bardzo długo. Uwielbiałam go. Z całego serca. Od początku kiedy dowiedziałam się ,że istnieje taki niesamowity człowiek wierzyłam w niego. Chciałam aby był zawsze szczęśliwy. Nie obchodziło mnie to jak wygląda, jak ubiera się. Jego piosenki przemawiały i przemawiają do mnie do dzisiaj. Był i jest jednym z moich ulubionych artystów. Łza w oku mi się zakręciła. Czułam jak powoli łzy dostają się do moich oczu. Spojrzałam na Justina. On również miał łzy w oczach.Złapałam go za rękę, uśmiechnęłam się ,a wtedy jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją otarłam i postanowiłam dalej słuchać niesamowitych przemówień pana James'a. Gdy dochodziliśmy do wyjścia przemówił.
- Mam nadzieję ,że kiedyś za kilkadziesiąt lat będę mógł opowiadać o niesamowitych ,innych artystach. Mam szczerą wiarę w to ,że znajdzie się tu dużo miejsca dla Justina Biebera, Ed'a Sheerana oraz innych wielu artystów i artystek. - powiedział na tym kończąc tą bardzo ciekawą wycieczkę. Pan James nie wiedział ,że wśród tych turystów znajduje się Justin który prawie płakał więc założył okulary. Po jego ruchu warg ujrzałam ciche 'dziękuję' jakby mówił to właśnie do niego. Ścisnęłam jego rękę, przytuliłam go i wyszliśmy z muzeum. Postanowiliśmy przejść się do restauracji ponieważ byliśmy bardzo głodni. Usiedliśmy w niej i czekaliśmy na zamówienie. Patrzyłam się na Justina. To było takie niesamowite. Jest zwykłym człowiekiem ,a potrafi stworzyć uśmiech ta tylu millionach ludzi. On nie zdaje sobie sprawy z tego ,że dzięki niemu, że dzięki jemu oddechowi, uśmiechu pełno ludzi jeszcze żyje. Zrobił niesamowite postępy w ciągu kilku lat.Popełnia błędy jak każdy człowiek, bo w końcu nim jest ale nigdy nie widziałam takiego cudownego człowieka który ciągle się wspina i wspina, a można powiedzieć ,że już dawno doszedł na szczyt. Pomimo tego ,że nie lubiłam go to już wiem dlaczego. Nie mogłam oceniać kogoś po różnych plotkach. Każdy wie ,że plotki do niczego nie dążą. Prawdziwego człowieka poznaje się po rozmowie z nim, po spędzeniu chociaż z nim jedną godzinę. Ja tak właśnie poznałam Justina. Potrzebowałam minuty aby stwierdzić ,że jest najprzystojniejszym facetem na świecie, kilka godzin aby zrozumieć ,że nie jest chamski. Dwa dni aby ujrzeć ,że jest tutaj dla przyjaciół. Dwa dni więcej aby uświadomić sobie ,że go kocham. To niesamowite jak w niecały tydzień mógł sprawić ,że nie mogę przestać o nim myśleć. I chociaż zabrzmi to cholernie dziecinnie to muszę stwierdzić, że nie potrafiłabym zacząć tych wakacji bez niego. A jakie będą dalej ? Okaże się.
- Ej, żyjesz? - zapytał Chaz. Ocknęłam się w tym momencie i podałam kelnerowi na co mam ochotę. Uśmiechnęłam się do Justina. Próbował zrozumieć dlaczego się na niego patrzyłam, o czym myślałam i dlaczego.
- Kocham Cię Justin. -szepnęłam do niego. Na jego twarzy pojawił się najszczerszy uśmiech jakiego nigdy nie widziałam.

*Oczami Justina*
Czy ona to powiedziała?Powiedziała to bez żadnych przeszkód? Marzyłem o tym od początku kiedy zakochałem się w niej. Oczywiście wiedziałem ,że mnie kocha. Ale nie mówiła mi tego po moich słowach czy dlatego,że coś chciała. Powiedziała to tak po prostu. Bez żadnego ale. W tym momencie przepełniło mnie mnóstwo motylków w brzuchu. Uśmiechnąłem się do niej. Wiem teraz ,że jestem szczęśliwy. Taki zwykły wypad do muzeum ,a ja zdążyłem się prawie rozpłakać ze szczęścia. Niesamowite.
Po skończonym posiłku postanowiliśmy ruszyć do muzeum figur woskowych. Wiem ,że znajduje się tam również moja rzeźba i muszę sobie zrobić z nią zdjęcie. Dołączyliśmy do jakiejś grupy aby szybciej wejść. Każdy się rozstawił w swoje strony. My we czwórkę postanowiliśmy również zacząć zwiedzać. Patrzyliśmy i podziwialiśmy różnych starych artystów. Robiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Mam również zdjęcie z Michael'em Jackson'em. Pozowaliśmy i robiliśmy różne miny do zdjęć. Gdy ujrzeliśmy moją figurkę nie mogliśmy przestać się śmiać. Zrobiłem sobie zdjęcie ze sobą. Tak ,dziwnie to brzmi. Justin Bieber zrobił sobie zdjęcie z Justinem Bieberem. Takie rzeczy działy się tylko w internecie i za pomocą photoshopa. Jak wrzucę to do sieci to będzie bardzo ciekawie. Rozglądaliśmy się dalej za ciekawymi artystami. W pewnym momencie ujrzałem najcudowniejszą i najseksowniejszą Beyonce. Rzuciłem się do niej. Wszyscy w okół śmiali się w niebo głosy. Nie obchodziło mnie to. Po zrobieniu zdjęcia i tak zacząłem się z nimi wszystkimi śmiać. Objąłem Sophie i ruszyliśmy do wyjścia.
- Ale było śmiesznie. - powiedział Christian oglądając nasze zdjęcia.
- To gdzie teraz idziemy? - zapytała Sophie spoglądając na Christiana który trzymał w ręce mapę.
- Ej jest tutaj wybór. Albo krótki film o zombie w 5D albo pójście do alejki. Zwanej 'alejki zakochanych'. - powiedział Chris patrząc się na kartkę.
- To my idziemy na ten film. - wtrącił Chaz nie zastanawiając się dłużej.
- Jeżeli chcesz ,możemy iść na te zombie. - uśmiechnęła się do mnie Sophie. To było cholernie miłe. Lecz nie chciałem oglądać żadnych zombie w 5D. Wolałem przejść się z nią przez alejkę. To byłoby cholernie romantyczne.
- Nie chcę. Chcę pójść z Tobą do tej alejki.- szepnąłem. Bez żadnych słów rozdzieliliśmy się w dwie różne strony.

sobota, 22 czerwca 2013

13.

*Oczami Sophie*
Obudziło mnie mocne chrapanie chłopaków. Postanowiłam je zignorować niestety to nie ustępowało i musiałam w końcu wstać. Nie chciałam ich budzić więc postanowiłam ,że pójdę się wykąpać. Wyciągnęłam białą bokserkę, czarne rurki, czerwoną bejsbolówkę ,czerwone vansy i bieliznę. Również wzięłam kosmetyczkę i po cichu wyszłam z namiotu. Udałam się do dużej budki gdzie znajduje się 'łazienka'. Była bardzo ładna. Weszłam do niej i odłożyłam rzeczy na pralkę. Odkręciłam wodę w kabinie i zdjęłam swoje stare ubrania. Po chwili weszłam do prysznica. Po umyciu się i swoich włosów co zajęło mi ok. 20 minut wyszłam z niej. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam bieliznę ,a potem ubrania. Przy umywalce i lustrze umyłam zęby po czym nałożyłam na twarz trochę pudru i mascarę. Wysuszyłam włosy ,jednocześnie je układając , spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z namiotu.Niestety oni dalej spali. Gdy wyciągnęłam telefon ukazała mi się godzina 10. Mało spałam. Położyłam się koło nich, wyciągnęłam słuchawki i książkę i zaczęłam czytać. Po godzinie czytania bardzo wciągającej lektury postanowiłam ich obudzić. Szturchnęłam Chaza. Nic. Popchnęłam lekko Christiana. Zero reakcji. Pociągnęłam Justina. Znów. Jakby byli jakimiś lalkami. Wpadłam na pomysł. Wyszłam cicho z namiotu i po chwili darłam się jak tylko mogłam ,że się topie.  Tak naprawdę to stałam może metr od namiotu. Po chwili cała trójka wybiegła z namiotu, prawie go łamiąc. Zaczęłam się z nich śmiać. Oni zdezorientowani nie wiedzieli co zrobić. W pewnym momencie popatrzyli się na mnie, podbiegli do mnie, wzięli mnie na ręce i zaczęli biec w stronę pomostu.
- Dopiero co się umyłam i ubrałam te ubrania! - krzyczałam w niebo głosy. Dosłownie przed wpadnięciem do jeziora zatrzymali się. Wyszłam z ich ucisku i sama wrzuciłam ich do jeziora.Znów nie mogłam powstrzymać śmiechu. Śmiałam się tak ,że nie zauważyłam kiedy Justin ściągnął mi buty i pociągnął za nogi tak ,że wpadłam na niego. Jedyny plus był taki ,że nie zanurzyłam się w wodzie i nie miałam mokrych włosów. Christian ściągnął ze mnie bejbolówkę.
- Jesteście idiotami. - krzyczałam do nich ,a oni się tylko śmiali.
- Justin, proszę, nie puszczaj. - pisnęłam kiedy chciał powoli mnie puszczać tak, że w wyniku tego wpadłabym cała do wody.
- Mhm. Chyba wątpie. - Bieber się zaśmiał.
- Jeżeli mnie kochasz tak mocno jak ja Ciebie to nie puszczaj mnie. Wiem ,że jestem ciężka ale nie chcę być mokra. - piszczałam.Nagle Justin poprawił mnie i wcale nie wpadałam już do wody. Pocałowałam go w usta.
- Nie jesteś wcale ciężka. Nie puszczę Cię. Nigdy - szepnął do mnie i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech. Złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Chciałam puścić lecz Justin pogłębił pocałunek. W pewnym momencie poczułam jego język, a po chwili ja dołączyłam swój. Nasze języki prowadziły walkę. Gdy po pewnym czasie odsunęliśmy się od siebie Chaz i Christian śmiali się z nas. Justin odstawił mnie na pomoście i zaczął molestować dwóch bezradnych chłopców. Wyglądali jak wariaci. Zrobiłam im kilka zdjęć telefonem, a potem ustawiłam jeden z nich na tapetę. Po 15 minutach gapienia się na nich postanowiłam przerwać tą całą walkę.
- Okej. Koniec. Stop .- krzyknęłam na pół jeziora. Cała trójka popatrzyła się jednocześnie na mnie.
- Przestańcie. Za chwilę idziemy na śniadanie. - zaśmiałam się. Wstałam z pomostu i ruszyłam do namiotu. Gdy weszłam tam nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Nigdy w życiu nie miałam większego burdelu, a to jest jakiś mały namiot. Szybko zebrałam papierki od cukierków i lizaków. Poprawiłam śpiwór. Ogarnęłam walizkę. Gdy wyszłam z namiotu ujrzałam stojących i śmiejących się facetów - Chaza, Christiana i Justina. Byli już przebrani. Chaz miał na sobie niebieską bluzę zakładaną przez głowę z brązowym psem, a na nogi ubrał czarne rurki i czarne vansy. Christian ubrał się w granatowe jeansy oraz pomarańczową koszulę z długim rękawem i czarne buty. Justin założył czarne luźne spodnie, czarną luźną koszulkę z krótkim rękawkiem oraz jeansową kamizelkę bez rękawów. Na nogach miał czarne supry. Wyglądali prześlicznie. Mieli niezły gust.
- Idziemy? - zapytałam ,a w tym momencie Justin złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
- Jasne. - odpowiedział Beadles i całą paczką ruszyliśmy do stołówki. Podczas drogi nikt się nie odzywał. Gdy weszliśmy do stołówki i zajęliśmy nasze miejsca Christian zaczął.
- Szperałem ostatnio w sieci i okazało się ,że można zwiedzić w tej okolicy niesamowite rzeczy i jednocześnie się zabawić. Możemy się dzisiaj i w inne dni wybrać gdzieś. - po skończonych zdaniach cierpliwie czekał na nasze odpowiedzi. Ucieszyłam się z tego powodu, ponieważ możemy gdzieś się wyrwać i nie musimy cały czas tkwić nad tym jeziorem.
- To niesamowity pomysł. - zaczęłam uśmiechając się do wszystkich po kolei.
- To możemy dzisiaj się gdzieś wybrać. - powiedział Justin patrząc na mnie jednocześnie jedząc swoją usmażoną jajecznicę. Uśmiech nie znikał mi z twarzy. Uwielbiam zwiedzać i jednocześnie bawić się.
- A kiedy mówiłeś ,że można się zabawić ,co miałeś na myśli? - wtrącił Chaz patrząc się na Chrisa.
- Są różne ciekawe parki linowe, fajne miejscówki do imprezowania. - odpowiedział Christian.
- Parki linowe?! Jedziemy !- krzyknął na pół stołówki Chaz. Większość osób popatrzyła się dziwnie na niego ale on to zignorował. Zaczęłam się z Justinem z niego śmiać.
- No dobrze. Dzisiaj możemy? - zaczął nagle Justin.
- Tak.- odpowiedziałam mu miło. Nic już nie mówiliśmy tylko kończyliśmy swoje śniadanie.

*2 godziny później*
*Oczami Justina*
- Gotowi? Jedziemy już! - usłyszałem głośny krzyk dobiegający z auta. Byli to Chaz i Christian. Czekali na mnie i na Sophie. Wstaliśmy i wyszliśmy z namiotów.
- Spakowałam potrzebne rzeczy. Możemy iść. - uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w usta. Spodobało mi się to. Chciałem więcej lecz ona się od wróciła i pobiegła do chłopców.
- Cwana. - szepnąłem do siebie tak aby nikt nie usłyszał i poszedłem za nią. Chaz i Christian siedzieli z przodu. Ja z Honey nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko usiąść z tyłu. Było ciepło. Każdy miał krótkie spodenki i bluzki. Założyłem okulary przeciwsłoneczne, a w tym momencie Chaz odpalił silnik i wyjechaliśmy z naszego obrębu ,a później z nad jeziora. Przez całą drogę śpiewaliśmy jakieś chore piosenki. Christian wszystkich nagrywał. Śmialiśmy się w niebo głosy. Było idealnie. Takie wakacje kocham. Zero obowiązków, wszystko na spontanie. Można zabawić się z przyjaciółmi i pośmiać się. Nagle Sophie wyciągnęła  telefon i zrobiła mi zdjęcie.
- Co ty robisz? - zdziwiłem się. Shawty się speszyła i schowała telefon. Tak, jest cicha.
-Przepraszam.- szepnęła prawie nie słyszalnie. Otarłem swój kciuk o jej policzek.
- Nie przepraszaj skarbie. - uśmiechnąłem się do niej najsłodziej jak potrafiłem. Pocałowała mnie w policzek. Po chwili dojechaliśmy.
- No to się zabawimy !- krzyknął Chaz wyciągając kluczyki ze stacyjki.

***

piątek, 21 czerwca 2013

12.

*Oczami Justina*
Kiedy pożegnaliśmy się ze wszystkimi , Sophie pociągnęła mnie za rękę w stronę naszych namiotów.
- Czemu tam idziemy?- zapytałem nagle
- Może dlatego ,że jesteśmy cali mokrzy ,a jest zimno. - odpowiedziała.
- Masz rację. - uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją w czoło. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się. Gdy doszliśmy do naszych namiotów ja wszedłem do swojego, a ona do swojego. Przebrałem się w długie czarne rurki , czerwoną bluzę zakładaną przez głowę oraz czerwone Supry. Gdy wyszedłem podszedłem do namiotu Sophie. Po chwili z niego wyszła. Miała na sobie czarne getry oraz luźną bluzkę z krótkim rękawem ,a na to czarną bluzę. Na nogach miała czarne converse.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją.
- Ty również. - odpowiedziała i złapała mnie za rękę. Ruszyliśmy.
- Opowiedz mi o sobie.- wtrąciłem nagle.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Co lubisz robić, czego słuchasz, skąd jesteś, jaka jesteś, a no i najważniejsze pytanie. Czemu chłopcy nazywają Cię Honey?
- Lubię czytać, pisać oraz słuchać muzyki.Lubię słuchać tego co mi wpadnie w ucho. Jestem z Los Angeles. Jestem cicha, jestem kujonicą, jestem miła. Honey? Mówią na mnie tak ,ponieważ jestem ich skarbkiem. Znamy się od przedszkola. Zawsze się przyjaźniliśmy. Ich nie obchodzi to ,że hejtują mnie w szkole, że mam takie i takie oceny. Oni będą zawsze przy mnie i będą mnie wspierać. - dokończyłam i uśmiechnęłam się do niego.
- Hejtują Cię w szkole? Dlatego ,że jesteś mądrą, inteligentną i śliczną dziewczyną? Trzeba być do sedna walniętym na mózg aby hejtować Cię. Mam nadzieję ,że nie przejmujesz się taką żałosną krytyką. Tak, masz racje. Chłopcy są cudowni. Też się przyjaźniliśmy, ale musiałem wyjechać. Niestety. To była jedna szansa na million. Nie mogłem jej zmarnować.  Ale zrozumieli to,bo wiedzieli ile muzyka dla mnie znaczy. Odkąd wyjechałem, to jedyne o czym marzyłem to to ,aby właśnie pojechać tutaj i się z nimi spotkać. Ale spotkało mnie jeszcze większe szczęście. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do Shopie. Zaczerwieniła się lekko. Pocałowałem ją w usta i postanowiliśmy już wracać do przyjaciół.
- Wiem o Tobie to, co chciałbym wiedzieć. Reszty nie musisz mi mówić. Poznam Cię. - powiedziałem szeptem kiedy już dochodziliśmy do pomostu gdzie spotkaliśmy naszych przyjaciół.
- Już się wykąpaliście do wyczerpania sił? - zapytałem Chaza i Christiana którzy byli cali przemoknięci do suchej nitki. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wróciliśmy na nasz obręb.
- Jesteśmy strasznie głodni. - powiedział Chaz i Christian.
- Mam wór słodyczy. - wtrąciła się Shopie.
- To idziemy do Ciebie! - rzucili chórem i powędrowaliśmy do jej namiotu.
- Ale ty masz tu czysto. - powiedziałem rozglądając się w około.
- Aj tam. Bez przesady. - odpowiedziała i uśmiechnęła się. Usiedliśmy ,a moja shawty podeszła do walizki i wyciągnęła worek słodyczy.
- Nie kłamałaś. Na prawdę masz tego sporo. - wtrącił Christian.
- Przecież ja nie kłamię. - zaśmiała się Shopie i podała nam worek, a sama położyła się tak ,że głowę miała na moich nogach.
- Słodko. - powiedział nagle Chaz.
- Ale słodycze czy my? - zaśmiałem się.
- Wy .....słodycze też - wybuchnęliśmy śmiechem.Uwielbiam takie wieczory. Najlepsi przyjaciele , najlepsza dziewczyna..i najlepsze słodycze.
- Kocham was. - powiedziałem nagle. Znów wybuchnęliśmy śmiechem.
- My Ciebie też. - szepnęła do mnie Sophie. Pocałowałem ją w usta. Wcinaliśmy różne cukierki, żelki, kwaśne, nie kwaśne. Wszystko było takie pyszne. Niech ta noc trwa wieczność.


- Dochodzi 4. Ludzie święty. - powiedziała nagle Sophie. Wszyscy już byliśmy zmęczeni. Za dużo słodyczy. Oj zdecydowanie.
- Chyba będę musiał się zaprzyjaźnić z dentystą. - zaśmiał się Christian.
- Jak wam sie nie chce możemy spać u mnie. - wtrąciła Honey.
- Okej! - krzyknęliśmy. Wszystkim ten pomysł odpowiadał. Kiedy wybiła 5 postanowiliśmy już się powoli kłaść. Kiedy mieliśmy się szykować do spania, nie zdążyliśmy nic zrobić ,bo całkiem zasnęliśmy. Ja na śpiworze, Sophie miała na mnie głowę , a chłopcy koło nas.
- Dobranoc. - szepnąłem niesłyszalnie.
Cudowny dzień. Cudowny wieczór. Cudowna noc.

***

11.

*Oczami Justina*
- Chłopaki! Musicie mi pomóc! - podbiegłam do dwóch wariatów którzy kłócili się o żelka.
- No co tam Bro? - zabrałem im żelka,zjadłem go i zacząłem.
- Wiecie...
- Wiemy.
- No i jest sprawa. Nie zapytałem jej jeszcze o to czy będzie ze mną. A chciałbym to zrobić w najbardziej szalony sposób i wtedy kiedy nie będzie się tego spodziewać. Najlepiej jak jeszcze dziś. - powiedziałem uśmiechając się.
- No jasne,że Ci pomożemy! A tak ogólnie to jesteś nam winny żelka. Chodźcie !- krzyknął Chris. Pobiegliśmy się przygotować. Sophie zapędziliśmy do jakiejś dziewczyny z którą miała największy kontakt na ognisku. Mieliśmy zamiar bawić się w jeziorze. Tak nagle. Najlepiej ze wszystkimi. Wtedy wezmę magnetofon, zapytam się jej. Jeżeli mi odpowie, będzie dobrze. Jeżeli nie, chyba zwariuję. To będzie lekko na spontanie. Ale musi się udać. Jest godzina 17. Za chwilę kolacja. Plan zrealizujemy po kolacji. Wszystko jest już ustalone.
- Chodź już Sophie na kolację. - krzyknąłem do niej gdy zauważyłem ją idącą z koleżanką. Skręciły w stronę stołówki.
- Chodźcie chłopaki. - powiedział Christian do mnie i do Somersa (Chaza). Weszliśmy do stołówki ze wszystkimi i zajęliśmy miejsca. Na kolację dzisiaj parówki, kanapki.
- Smacznego. - powiedziała Sophie.
- O, dzisiaj ty pierwsza. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Smacznego. - i jedliśmy. Udawałem ,że jest okej ale w głębi duszy się strasznie stresowałem. Nie samym planem. Tylko tym ,że się nie zgodzi. Przecież to ,że mnie kocha nie oznacza ,że chce ze mną być.W końcu odrzuciłem złe myśli na bok i skupiłem się na jedzeniu. Po skończonym posiłku wyszliśmy ze stołówki.
- Idziemy nad jezioro? - zapytałem patrząc się na Sophie.
- Jasne. - wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy na jezioro. Było dzisiaj pełno ludzi. Powoli robiło się ciemno. W tle puszczali jakieś piosenki.
- Chodźcie zabawimy się.- zaśmiałem się.
- Ale jak?  - zapytała Sophie.
- Wskakujemy do jeziora, Shawty. - szepnąłem do niej. Wzdrygnęła się. Złapałem ją powoli za rękę. Zaczęliśmy biec na pomost. Cała 4. Gdy byliśmy już na pomoście, Sophie złapała mnie za rękę mocniej. Uśmiechnąłem się do niej i wszyscy skoczyliśmy do jeziora. Każdy bił brawo i krzyczał "uhu!".Czy coś. Wynurzyliśmy się na powierzchnie. Sophie śmiała się w niebo głosy. Objąłem ją. Byliśmy blisko pomostu więc wyciągnąłem rękę po magnetofon. Przyciągnąłem go do siebie. Ciągle trzymałem Sophie.
- Sophie Cook, czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i została moją dziewczyną? - mój głos rozszedł się na całe jezioro. Słyszeli to wszyscy uczestnicy. Popatrzyłem się na Sophie. Miała łzy w oczach. Zabrała mi magnetofon.
- T-tak.- krzyknęła do magnetofonu. Wszyscy zaczęli bić brawo. Odłożyła magnetofon i objęła mnie. Trzymałem ją. Złączyliśmy się w pocałunku. Najlepszy pocałunek jaki kiedykolwiek przeżyłem. Chaz i Christian skakali ze szczęścia w wodzie.
- Kocham Cię , Shawty. - szepnąłem.
- Czyli teraz mam nową ksywkę? - zaśmiała się.
- Ja też Cię kocham, Justin. - dokończyła i pocałowała mnie. Puściłem ją. Zaczęliśmy się wszyscy chlapać. Nagle poczułem jak kto mnie podtapia. Była to Sophie. Zanurzyłem się w wodzie i pociągnąłem ją za sobą. Byliśmy pod wodą. Objąłem ją i pocałowałem. Wynurzyliśmy się po chwili z wody.
- Uwierz. - szepnąłem jej do ucha. Nie wiem czemu. Może chciałem aby mnie poznała. Ona uśmiechnęła się ale widać było jakby sobie coś przypomniała. Podpłynęła do Christiana.

*Oczami Sophie*
Kiedy mój chłopak, Justin Bieber powiedział do mnie 'Uwierz' wtedy przypomniało mi się jak powiedział to do mnie kiedy byliśmy u mnie w domu,po rozmowie z rodzicami. Teraz zrozumiałam ,że chodziło mu o to abym powoli przyzwyczajała  się do Justina.
- Wiem o co Ci chodziło, Christian.- powiedziałam do niego kiedy podpłynęłam w jego stronę.
- Z czym? - zapytał zdziwiony.
- Pamiętasz kiedy u mnie w domu ,kiedy płakałam po rozmowie z rodzicami szepnąłeś do mnie 'Uwierz'? Wiem ,że chciałeś wtedy przyzwyczaić mnie powoli do Justina. Skąd to wiem? Właśnie mi to szepnął do ucha. - powiedziałam. Christian się zaśmiał.
- Masz rację. - objął mnie i nagle krzyknął.
- Masz chłopaka Justina Biebera! Czy ty to rozumiesz?!- jak zwariowany taplał się w wodzie. Śmiałam się z niego i podpłynęłam do Justina. Rozmawiał z Chazem.
- No i jak tam? - zapytał się mnie Chaz.
- A super - uśmiechnęłam się do niego i poczułam ręce Justina na moim brzuchu.
- Co? - zapytałam odwracając się do niego.
- Nic. Jezu , jak się cieszę ,że Cię poznałem. Muszę się o Tobie dużo dowiedzieć. - powiedział i pocałował mnie czule w usta.
- To chodź. - szepnęłam mu do ucha i ruszyliśmy w stronę brzegu.

***
Nareszcie Justin jest z Shopie:)